Leze. Po 5 minutach zmieniam pozycje i siedze oparta o sciane, pozniej znow zmieniam- leze na plecach i czytam gazete. Tam masa
polnagich kobiet. Ja nie wiem jak one to robia, ze sa takie eleganckie. Niby nic, tu rozwiane wloski tam troche rozu. Tylko ze
jak ja bym swoje rozwiala i rozem machnela to bylabym bardziej podobna do malpy niz do nich, ale oni dalej goraczkowo zapewniaja
ze to u kazdej sie uda. Gowno prawda. Obracam strone. Tam uroczo usmiecha sie do mnie rownie uroczy Brad Pitt. Szkoda, ze nie
jestem Jenifer Aningston... Wogole szkoda, ze jestem soba a nie kims innym. Tak, wiem, powinnam sie cieszyc, ze jestem jedyna,
niepowtarzalna, i te takie. Ale ja sie nie ciesze. Chyba cos ze mna nie tak, co nie? Niewazne. Wazne jest to, ze znowu swiat
kreci sie gdzies obok mnie. Obok. Nie ze mna. Zapomnialo mu sie o mnie. Wybaczam. Ale i tak mi smutno. Smutno mi bo bardzo nie lubie
matmy, bo przytylam 2 kg, bo nie mam vivy, bo mam kupe wolnego czasu i nie mam co z nim zrobic (tak, nie mam co robic. Boze jestem
prozna!) bo wlasnie skonczylam "Serce na temblaku" i wogole nie chce mi sie zyc.
...
A na wystepie sobie poradzilam. Wiem jestem swietna i dzielna. Ale teraz juz nawet dzielna nie mam sily byc. Wiec jestem tylko swietna.
Na imprezie bylo... a moze lepiej powiem jak nie bylo. Nie bawilam sie do rana (choc moglam), nie pilam duzo (choc moglam), wrocilam
o 3:30 bo nocowalam u kolezanki, ktora miala wolna chate, zdazylam tylko zdjac katane i zapytac sie: L. spisz? Spal. Ja nie moglam.
...
Stara milosc... czy ona naprawde nie rdzewieje? Chyba mam problem...